Jak wygląda 'nicnierobienie’ w zarządzaniu nieruchomościami?

„W naszej wspólnocie nic się nie dzieje!” – to zdanie zasłyszane w sztuce „Wspólnota mieszkaniowa” Och-Teatr, ale też zwyczajnie w życiu.

Słyszę w nim oczekiwanie spektakularnych działań – takich z rozmachem, widoczną zmianą o 180 stopni. Najlepiej remont elewacji, malowanie klatek schodowych albo nowa kostka brukowa. Kluczowe są pył, bałagan, hałas i – rzecz jasna – rusztowania lub przynajmniej jakieś taśmy ostrzegawcze. Gdy to wszystko w końcu znika, efekt powinien powalić właścicieli na kolana. Oj, wtedy to się dzieje we wspólnocie! Chapeau bas!

Poważnie nic?

Mam złą wiadomość. Cała reszta działań we wspólnotach lubi wpadać do worka pod tytułem „nic się nie dzieje”. To NIC to np.: remont dachu bez rusztowań, jakieś tam kominy czy ławy kominiarskie, negocjacje z sąsiadami w spornej sprawie ogrodzenia, przeciągające się postępowanie sądowe, mozolne zbieranie głosów pod uchwałami…

Tylko dla ludzi o silnych nerwach

Co więcej, to myślenie właścicieli potrafi rozlać się (nomen omen!) też na codzienną eksploatację. Mycie klatek? Najlepiej, żeby „na mokro” było widać przez cały dzień. Pająki? Powinny tkać pajęczyny w synchronizacji z grafikiem firmy sprzątającej. Proste i nie podlegające dyskusji.

Królowa jest tylko jedna

Żywo w pamięci mam taką jedną wspólnotę, która długo pracowała na to, aby za nią nie przepadać. Tam „Nic się nie dzieje!” było refrenem powtarzanym przy każdej okazji. Tymczasem po jednej pamiętnej akcji, przeglądnęłam system do zarządzania zadaniami, który jasno pokazywał, że czasochłonność tej wspólnoty była na najwyższym poziomie, a ilość tematów przebijała wszystkie inne budynki. I to przez ładnych parę lat… Gdy zobaczyłam te dane, nie dało się tego „odzobaczyć”. Konieczne były radykalne decyzje – wypowiedzenie umowy.

Ta wspólnota bardzo szybko przekonała się, że gdy zabraknie tej niewidzialnej pracy, to dopiero wtedy zaczyna się dziać… i to jak!

Wróżka czy gołębie pocztowe?

Dla mnie to była też ważna nauczka – regularnie przeglądać obłożenie pracą w poszczególnych nieruchomościach i to analizować. Na szczęście miałam gdzie zajrzeć, bo system do zarządzania zadaniami wdrożyłam już w 2016 roku.

Swoją drogą zastanawiam się, jak można współcześnie zarządzać nieruchomościami bez niego. To musi być mozolna praca. Dla mnie to trochę tak jakby nie używać internetu, telefonów komórkowych czy rozwiązań AI, a preferować gołębie pocztowe, telefony stacjonarne i wizytę u wróżki. Chociaż rozumiem, że pracy jest tak dużo, że coś mogło umknąć.

Ważne ogłoszenie!

📌Dlatego w tym miejscu daję cynk, że już niebawem ruszają warsztaty online wprowadzające do tematu: Jak wyjść z chaosu i zarządzać zadaniami w ogólnodostępnych narzędziach? Są miejsca dla 9 osób! Zainteresowanych proszę o zgłoszenia tutaj: biuro@multumsolutions.pl 📌

Jak tylko wrócę z urlopu (a bardziej urlopiku) odpowiem, pozdrawiam!

Agnieszka Gędłek