Podwyżki, nerwy i historia, która się powtarza

Przyznam, że zawsze byłam noga z historii. Jednak motyw z posłańcami, którzy przychodzili ze złymi wiadomościami, pamiętam świetnie. Zawsze sobie myślałam: „Co to był za dziki świat, żeby od razu zabijać za to, że wykonywali tylko swoją pracę…”.

Poleje się krew?

Czasy niby się zmieniły, jednak ten mechanizm wciąż działa niezawodnie. Gdy firma zarządzająca informuje o podwyżkach, widać to jak na dłoni. Może fizycznie krew się nie leje, ale niektórym puszczają nerwy.

Tymczasem może właśnie przeszły mozolnie procedowane uchwały (hurra!), może opłaty za wywóz śmieci wzrosły (decyzje na poziomie gminy), a może ogrzewanie podrożało (szczebel państwowy i międzynarodowe rozgrywki).

Ale bądźmy szczerzy, co i jak, dla niektórych wydaje się sprawą wtórną. Kluczowe jest to, kto o tym informuje. I to właśnie jego trzeba „pogrillować” i dać mu po łapkach: „Nieładnie!”.

Koło historii się toczy

Wiem, że ta obserwacja żadnym pocieszeniem, a nawet odkryciem nie jest. Jednak chciałam zauważyć, drodzy Zarządcy, że bierzemy udział w procesie historycznym.

A trzymając się tej narracji, to koncepcja sztafety pokoleń zakłada, że każde kolejne wnosi coś nowego do przekazania dalej następnym.

Zadanie do odrobienia

Moja sugestia jest taka, aby nasze pokolenie skupiło się na komunikacji, która tłumaczy przyczyny podwyżek prosto i zrozumiale. Odróbmy to zadanie nie po łebkach i nie na kolanie (!), ale uważnie i z namysłem. Z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że to wiele zmienia!

pozdrawiam

Agnieszka Gędłek